poniedziałek, 21 stycznia 2013

15. "Bo ona jest dziewczyną, mamo." - epilog, cz. 2

//  7 lat później

- Javier, podaj! – dziewięcioletni Gaspar, wołał do swojego młodszego kuzyna.
Grali w piłkę. Właściwie nic dziwnego, gdyż ich ojcowie to piłkarze. Ale mały Gaspar grał już w kadrze juniorskiej. I cała rodzina była z niego bardzo dumna.
- Gaspar, możesz na chwilkę? – z domu wyłoniła się postać szczupłej szatynki.
- Już, ciociu! – zawołał chłopiec i podbiegł do kobiety.
- Trener dzwonił i powiedział, że dzisiejszy popołudniowy trening jest odwołany. – powiedziała i przytuliła chłopca.
- To znaczy, że tatko i wujek później wrócą?
- Niestety. – odpowiedziała, niezbyt zadowolona kobieta.
Mijała dwudziesta, a jej ukochanego nie było w domu. Martwiła się i postanowiła zadzwonić do męża. Odebrał od razu.
- Kochanie, gdzie jesteś? Martwię się. – powiedziała do telefonu.
- Przepraszam, Misiu, muszę coś załatwić. Będziemy z Cescem za dwadzieścia minut.
- Dobrze, czekam.
Rozłączyła się. Nie lubiła, gdy wracał później bez uprzedzenia, bo bardzo się o niego martwiła. Minęło dziewięc lat, od kiedy ślubowali sobie miłość, wierność i uczciwość. I nie złamali tego ślubu. Dalej kochali się tak, jak przed ślubem.
Poszła do kuchni, aby dokończyć przygotowanie obiadokolacji. Już miała wkładać mięso do piekarnika, gdy poczuła, jak silne ramiona obejmują ją w talii.
- Cześć piękna. – tak dobrze znany głos, wymruczał te dwa słowa prosto do jej ucha.
- Hej. Nie łaska było zadzwonić, tylko ja się martwić muszę?
- Pu… - zaczął mężczyzna i odwrócił swoją żonę twarzą do siebie – Zamknij oczy.
Kobieta posłusznie wypełniła polecenie. A po chwili poczuła na swojej szyi zimny łańcuszek naszyjnika. Otworzyła oczy.
- Z jakiej to okazji? – zapytał, przytulając się do męża.
- Nasza rocznica. Dziewiąta. – odpowiedział piłkarz i nachylił się, żeby pocałować żonę.
Ale nie udało mu się. Przerwał mu płacz jego jedynej córeczki, która w tej samej chwili weszła do kuchni.
- Co się stało Inez? – zapytała kobieta, podchodząc do dziecka.
- Bo Javier mi dokucza, bo chciałam z nimi w piłke pograć, a on powiedział, że mi nie wolno, bo to tylko dla chłopaków.
- Javier, do mnie! – krzyknęła matka – Ale już!
Przyszli wszyscy trzej. Jedenastoletni Gaspar, siedmioletni Javier i pięcioletni Hector.
- Javier, czemu nie pozwalasz siostrze z Wami pograć?
- Bo ona jest dziewczyną, mamo. – powiedział chłopiec.
- Ale to nie znaczy, że nie może grać. Ja z Waszym tatą grałam.
- Mamo, ale Inez jest dziewczyną.
- A ja nie jestem?
- Ty jesteś moją kochaną mamusią. – odpowiedział młody i przytulił się do matki.
- Ja, ciociu, chciałem, żeby Ini z nami grała. Ale Javiera nie da się do niczego przekonać. – do rozmowy wtrącił się Fabregas Junior.
Gaspar został wychowany w szacunku dla kobiet. Wiedział, co zrobiła jego matka, aby mógł się pojawić na świecie, więc chciał spłacić dług wdzięczności wobec niej.
- Wiem, kochanie. A teraz idźcie pograć. Razem z Inez! Za parę minut będzie kolacja, a potem Gerard i Cesc z Wami pograją, ok?
- Super! – krzyknęły chórem dzieci i pobiegły na podwórko.
- Na czym to skończyliśmy? – zapytała szatynka, przytulając się do Gerarda.
- Chyba wiem. – odpowiedział gracz „Dumy Katalonii” i pocałował Paulinę.
- Kocham Cię, Gerardzie Pique…
- Kocham Cię, Paulinko Fernandez…

niedziela, 20 stycznia 2013

14. "Bardzo mi jej brakuje." - epilog, cz. 1

Dziewczyna w ślicznej białej sukni szła do ołtarza, prowadzona przez swojego przyjaciela. To był jej dzień. Dzisiaj miała poślubić osobę, którą kochała i na której jej najbardziej zależało. Była pewna tego uczucia, jak nigdy dotąd. Wiedziała, że to ten jedyny.
Stał przy ołtarzu i czekał na nią. Czekał na miłość swojego życia. Ich wspólny przyjaciel prowadził ją do ołtarza. Przecież ojca nie mogła poprosić. Zresztą, zaproszenia na wesele i tak odmówił.
Wymówili słowa przysięgi małżeńskiej patrząc sobie w oczy. Nałożyli obrączkę na palec partnera i rozpłakali się. Oboje. Były to łzy szczęścia.
Na weselu była rodzina pani i pana młodego oraz oczywiście przyjaciele – czyli cała ekipa FC Barcelona. Łącznie z trenerem. Wszyscy świetnie się bawili.
W pewnej chwili, pan młody zauważył, że jego żony nigdzie nie ma. Wyszedł na podwórko i zobaczył swoją ukochaną, opierającą się o barierkę i wpatrującą w księżyc. Podszedł do niej od tyłu i objął w talii.
- Jak się czujesz, moja żono? – zapytał, całując ją w policzek.
- Świetnie. – odpowiedziała dziewczyna, nieco bez przekonania.
- Co się stało? – spytał zmartwiony piłkarz. Zależało mu na szczęściu żony.
- Inez nie ma z nami już dwa lata.
- Wiem, kochanie. Ale ona się cieszy, że my jesteśmy szczęśliwi.
- Bardzo mi jej brakuje. – powiedziała szatynka odwracając się twarzą w stronę chłopaka. W jej oczach zobaczył łzy. Przytulił ją mocno do siebie.
- Mnie też. Gasparkowi także. I Cescowi. Wszystkim nam. Tęsknimy za nią…
- Kocham Cię, Geri.
- Kocham Cię Pu… - powiedział i pocałował dziewczynę…

sobota, 19 stycznia 2013

13. "Czyli wracam do Hiszpanii."

Dziewczyna w czarnej sukience szła pod rękę z dwoma mężczyznami. Przed nimi, na wózku jechała matka dziewczyny. Pogrzeb się skończył. Mała Inez odeszła na zawsze…
Usiedli przy stole w kuchni. Paulina, Gerard, Cesc, Arianne Luzzo. A obok nich, w łóżeczku spał Gaspar. Nikt się nie odzywał. Ciszę przerawo dopiero pytanie panienki Fernandez.
- Cesc? Co masz zamiar zrobić z dzieckiem?
- Zamierzałem się tu przeprowadzić, ale skoro Inez już nie ma, to chyba zostanę w Londynie. Pu, nie uznaj mnie za tchórza, ale wolałbym, żeby dziecko zostało w Barcelonie. Tu będzie miało kogoś, kto się dobrze nim zajmie. Nieprawdaż, pani Luzzo?
- Rozumiem Cię, Cesc. – powiedziała matka dziewczyny – Ale to nie wypali. Dziecko musi mieć chociaż jedno z rodziców.
- Czyli muszę wrócić do Barcelony?
- Dobrze by było. Chyba, że znajdziesz kogoś, kto zajmie się Twoim dzieckiem w Londynie.
- Czyli wracam do Hiszpanii. – powiedział po namyśle „Kanonier” i pogłaskał po główce swojego synka…

piątek, 18 stycznia 2013

12. "Płakał jak dziecko."

Kłócili się. Długo i zapewne żadno z nich już nie pamiętało, jak to się zaczęło. Ale skończyło się drastycznie. Nie odzywali się do siebie… pół roku.
Dziewczyna siedziała przy stole w kuchni i patrzyła na dom, w którym mieszka jej przyjaciel i były chłopak jednocześnie. Bo skoro nie odzywają się do 6 miesięcy to chyba między nimi koniec?
Nie żałowała. Związek z obrońcą „Dumy Katalonii” był najpiękniejszym, w jakim była. I mimo, że już ze sobą nie są, to studentka dalej lubiła patrzeć na uśmiechniętą twarz chłopaka.
- Pu? – z zamyślenia wyrwała ją siostra – Jedziemy z mamą po łóżeczko dla maluszka. Jedziesz z nami?
- Nie. Nie chce mi się. A poza tym muszę się pouczyć.
- Jak chcesz. Pa! – krzyknęła na pożegnanie i wyszła z domu.
To, że musiała się pouczyć nie było kłamstwem. Musiała, ale nie mogła się zmotywować. Brakowało jej Pique obok swojego boku.
Nagle zadzwonił telefon.
- Paulina Fernandez? – zapytał roztrzęsiony głos.
- Tak. Kto mówi?
- Był wypadek z udziałem pani matki i siostry. Oboje zostały już przewiezione do szpitala.
- Którego?
- bla bla bla
- Już jadę. – powiedziała dziewczyna i rozpłakała się.
Nie była w stanie prowadzić, więc jak miała się dostać do szpitala? Postanowiła zadzwonić do jedynej osoby, która mogłaby jej pomóc.
- Gerard? – spytała zapłakana dziewczyna, z trudem utrzymując telefon w rękach.
- Puu, co się stało? – zapytał zmartwiony chłopak. Może i zerwali, ale dalej była dla niego ważna.
- Mama z Inez miały wypadek. Są w szpitalu. Zawieź mnie, proszę.
- Wyjdź przed dom.. – powiedział piłkarz i rozłączył się.
Dziewczyna zrobiła, co jej polecono i parę minut później byli w drodze do szpitala. Przez całą drogę nic nie powiedziała. Gdy tylko dojechali, studentka pobiegła do budynku szpitala. A za nią jej przyjaciel.
- Gdzie jest pani Luzzo? – zapytała recepcjonistkę zmęczona szatynka.
- Sala 108 – odpowiedziała kobieta, a dziewczyna ruszyła w tamtą stronę.
Weszła do pokoju, w którym leżała jej mama. Dziewczyna podeszła do łóżka i dotknęła maminej dłoni. Była potłuczona i miała złamaną nogę, ale żyła. Gorszy był stan siostry, która, jak dowiedziała się dziewczyna w dyżurce, była właśnie operowana.
Studentka wyszła na korytarz, gdzie stał jej przyjaciel. Podeszła do niego i mocno się przytuliła.
- Geri… - zaczęła szatynka i rozpłakała się.
- Pu, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. – powiedział chłopak, głaszcząc ją po włosach.
- Ale Inez jest operowana.
- To wszystko dla jej dobra.
- Wiem. – odpowiedziała dziewczyna i popatrzyła na przyjaciela.
- Naprawdę będzie dobrze. Paulinko.
Po raz pierwszy, odkąd pamiętała, powiedział do niej „Paulinko”. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Dalej ją lubił… Dalej była dla niego ważna… Już miała dotknąć policzka piłkarza, gdy podeszła do nich pielęgniarka.
- Pani Fernandez? – zapytała, przyglądając się dziewczynie
- Tak, to ja.
- Proszę za mną. – powiedziała pielęgniarka i zmierzyła wzrokiem obrońcę „Blaugrany” – Kim pan jest dla tej pani?
- Jestem jej chłopakiem. – odpowiedział Hiszpan, a dziewczyna złapała go za rękę.
- Zapraszam Państwa za mną.
Szli za pielęgniarką. Dziewczyna ucieszyła się, że chłopak dalej chce z nią być. Weszli do pomieszczenia, w którym był inkubator.
- Pani Fernandez, to jest Pani siostrzeniec Gaspar. Pani siostra musiała wybrać: albo będzie żyła, albo urodzi dziecko. Wybrała… - powiedziała pielęgniarka, a szatynka momentalnie się rozpłakała. – Współczuję…
Dziewczyna płakała, wtulona w piłkarza. Jej malutka siostrzyczka… Już jej tu nie ma… W końcu, oderwała się od chłopaka i podeszła do inkubatora. Mały Gaspar urodził się 2 tygodnie za wcześnie. Wszystko będzie z nim dobrze. Tylko Inez Evelyn Fernandez Luzzo go nie zobaczyła.
- Chodź, Paulinko. – piłkarz objął dziewczynę w talii i wyprowadził z sali.
Usiedli na ławce przez salą 108. Chłopak posadził sobie studentkę na kolanach. Szatynka spojrzała na przyjaciela. Miał łzy w oczach. Świetnie znał siostrę swojej dziewczyny i nie wyobrażał sobie, że mogłoby jej nie być. Wyjął telefon z kieszeni przyjaciółki, wybrał numer Fabregasa i przyłożył dziewczynie do ucha.
- Halo? – usłyszała w słuchawce zmęczony głos kapitana „Kanonierów”.
- Cesc, przylatuj do Barcelony. Jak najszybciej. – łkała w słuchawkę jego była dziewczyna.
- Pu? Co się stało?
Dziewczyna nie mogła wypowiedzieć słowa. Słuchawkę wziął jej przyjaciel i kontynuował.
- Chodzi o Inez. Przylatuj, Cesc.
- Już się zbieram. – powiedział gracz Arsenalu i rozłączył się.
Parę godzin później był w Barcelonie, w szpitalu, w którym urodził się mały Gaspar. I płakał. Płakał jak dziecko. A razem z nim Paulina Fernandez i Gerard Pique. Jego przyjaciele…

czwartek, 17 stycznia 2013

11. "Kocham Cię."

Nie minęły dwa dni, a szatynka była z powrotem w rodzinnym kraju. Na lotnisku czekał chłopak, który przywitał ją soczystym całusem w usta. Dziewczyna objęła piłkarza i razem wyszli z hali przylotów. A zapomnieli o najważniejszym. Że mieli się nie ujawniać przed światem mediów. I już za drzwiami, paparazzi zrobili nalot na parę. Hiszpan mocno przytulił dziewczynę do siebie i szybkim krokiem poszli w stronę samochodu.
- Przepraszam, kochanie. – powiedział chłopak i pocałował przyjaciółkę
- To nie Twoja wina. Oboje się zapomnieliśmy. – odpowiedziała dziewczyna
- Jedziemy do Ciebie?
- Jakbyśmy pojechali do Ciebie, też nie byłoby żadnej różnicy.
- Ale musisz bagaże zostawić.
- No, dobrze. – szatynka pocałowała gracza Blaugrany i pojechali do jej domu.
W domu pani Luzzo, na młodych czekało miłe powitanie. Matka dziewczyny przygotowała dla nich obiad, a brunetka pochwaliła się zakupami.
- Kochani – mama Luzzo zaczęła swoją przemowę. – Wiem, że sytuacja w naszym domu się zmieni, dlatego oświadczam Wam, że kończę z dotychczasowym trybem życia.
- Mamo, ale jak to? – zapytała zdziwiona studentka.
- Częściowo moją winą jest ciąża Inez, więc chcę Was przeprosić i zmienić się.
- Kocham Cię. – powiedziały naraz obie siostry i wybuchnęły śmiechem. A potem podeszły do matki i mocno ją przytuliły.
Starsza, wraz ze swoim chłopakiem i siostrą, poszła do salonu, a w kuchni została sama kobieta. „Przynajmniej im się układa.” Pomyślała kobieta, zmywając naczynia po posiłku.
********
Chciał do niej pojechać. Bardzo chciał. Ale treningi mu to utrudniały. Nie mógł zrobić nic innego, więc dzwonił codziennie i pytał, co z dzieckiem i jego mamą…
********
Pocałował swoją dziewczynę. Nie widzieli się dwa dni, a on czuł jakby jej miesiąc nie było. Potrzebował jej. Musiał mieć ją ciągle przy sobie.
- Tęskniłem, wiesz? – zapytał, szepcząc dziewczynie do ucha.
- Ja też. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Pocałowałbym Cię, ale głupio mi przy Twojej siostrze.
- To może pójdziemy do mojego pokoju? – zapytała szatynka i pociągnęła chłopaka za rękę.
Zamknęli za sobą drzwi i zaczęli się całować. Najpierw delikatnie, potem ich pocałunki przechodziły w coraz bardziej gorące i namiętne. Usiedli na łóżku. Chłopak położył ręce na talii swojej dziewczyny i zaczął podnosić jej bluzkę. Szatynka rozpięła mu koszulę i zdjęła ją. Położył ją i zaczął całować. Najpierw w usta, potem w szyję. I schodził coraz niżej. Gdy brakło mu brzucha do całowałania, dobrał się do spodni studentki. Wtedy dziewczyna oprzytomniała, odsunęła się i odwróciła od chłopaka. Piłkarz od razu wiedział, o co chodziło jego dziewczynie. Przytulił się do jej prawie nagich pleców i pocałował w policzek.
- Przepraszam, kochanie. – wyszeptał i pocałował ją we włosy.
- To nie Twoja wina. Oboje się zapomnieliśmy. – odpowiedziała dziewczyna i zaśmiała się.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. – szatynka odwróciła się i pocałowała swojego chłopca.

środa, 16 stycznia 2013

10. Pijaństwo

Weszli do mieszkania piłkarza. W salonie zastali niezadowoloną Carlę, która przeszywała ich wzrokiem.
- Kto to jest… - zapytała oschle, wskazując na szatynkę.
- Moja przyjaciółka Paulina Ameriga Fernandez Luzzo. Paula, to moja dziewczyna Carla.
- Cześć! – powiedziała rozpromieniona dziewczyna, podając rękę dziewczynie Fabregasa.
- MYŚLISZ, ŻE NIE WIEM, CO ROBILIŚCIE?! – Carla wydarła się na Cesca.
- Ale, Carls, o co Ci chodzi?
- Przecież wiem, że ją przeleciałeś…
- Co? – spytała Hiszpanka, patrząc na Carlę.
- Nigdy z nią nie spałem. – oburzył się Kanonier.
- Taaa, akurat… A ja święta krowa jestem.
- Wiesz, co? Święta, to może nie, ale krowa jak najbardziej. – powiedziała studentka.
- Ty mała dz*wko! – krzyknęła dziewczyna, w stronę szatynki.
- Carla, nie zwracaj się tak do niej!
- Słuchaj Cesc, tak dłużej być nie może! Wybieraj, albo ślub, albo rozstanie.
Chłopak zamyślił się. Był z Carlą trzy lata. Czy chciał się żenić? Nie, to dla niego za wcześnie. Rozstanie? Nie wiedział. Nie był pewien swoich uczuć do Carli. Czy na pewno chce z nią być? W końcu podjął decyzję.
- To koniec, Carla. – powiedział chłopak i usiadł na kanapie.
- Koniec? Jak to? Koniec.
- Normalnie. Przepraszam, ale nie jestem gotowy na poważny związek. A pozatym, będę miał dziecko. Do widzenia, Carla. Dziękuję za te piękne trzy lata wspólnego życia.
Młoda kobieta wyszła. Paulina poszła do kuchni, wygrzebała butelkę dobrej wódki i przyniosła do salonu, razem z kieliszkami. Nic nie mówiła. Nalała sobie i chłopakowi po kielichu i duszkiem wypiła swoją partię. Chłopak nie chciał odstawać od dziewczyny, więc łyknął i dolał obojgu.
Dwie godziny później, na stole leżała pusta litrowa butelka (na podłodze jeszcze jedna). A młodzi leżeli na kanapie i nie mogli się ruszyć…
********
- Myślisz, że to będzie dobre? – zapytała kobieta, pokazując dziewczynie łóżeczko.
- Mamo, za wcześnie… - jękneła młoda i zadzwoniła do siostry.
Gdy, po paru sygnałach, studenka nie odebrała, brunetka postanowiła zadzwonić do chłopaka swojej siostry. Odebrał od razu.
- Hej Gerard! – powiedziała dziewczyna, zmęczonym glosem.
- Co jest, Inez? Stało się coś?
- TAK! Matka już wybiera łóżeczko dla dziecka. Przyjedź tu i wyperswaduj jej to!
- OK. Będę za 10 minut.
Chłopak, jak obiecał, tak zrobił. I udało mu się namówić mamę Luzzo na kupno łóżeczka trochę później.
- Masz kontakt z moją siostrą? – zapytała brunetka, gdy wychodzili ze sklepu.
- Nie odbiera. – odpowiedział smutny chłopak.
- Wiesz, że jeśli się spotkała z Cescem, to teraz leży gdzieś pod stołem pijana.
- Pewnie tak…

wtorek, 15 stycznia 2013

9. "To częściowo moja wina..."

- Inez? – do pokoju młodszej córki zapukała jej matka.
- Tak?
- Mogę wejść?
- Właź.
Kobieta weszła do pokoju. Jej kochana córeczka siedziała skulona na łóżku. Pisarka nie wiedziała, co powiedzieć. Nie była zadowolona z ciąży córki, ale winą obarczyła tylko i wyłącznie siebie. To ona dała zły przykład córce. Gdyby nie zmieniała mężczyzn tak często, może młoda zachowała by się inaczej?
- Nie będę Ci prawić kazań. – kobieta usiadła obok córki. – To częściowo moja wina…
- To nie Twoja wina. – powiedziała dziewczyna i popatrzyła na rodzicielkę – Przepraszam Cię, mamo…
********
Wyszli ze stadionu i udali się w stronę małej, kameralnej knajpki, w której mogliby spokojnie porozmawiać.
Gdy usiedli, dziewczyna przemówiła.
- Inez jest w ciąży.
- Co?! – zapytał zszokowany Fabregas, patrząc na dziewczynę, jakby jej zielone czółki wyrosły na głowie. – Z kim?
- Z Tobą! Pomyśl trochę! – odpowiedziała szatynka i rozpłakała się.
- Pu, nie płacz… - chłopak usiadł obok niej i objął ramieniem.
- Łatwo Ci mówić.
- Masz rację. Łatwo…
- Ja po prostu nie chcę, żeby Inez przeżyła to, co nasza matka. Ojciec ją zostawił, gdy była z młodą w ciąży. – studentka ukryła twarz w dłoniach.
- Co mam zrobić? – spytał retorycznie kapitan Arsenalu, przytulając do siebie zapłakaną dziewczynę.
- Nie wiem. Zrób, co uważasz za słuszne.
********
Nie potrafiła nic powiedzieć. Po tylu latach, jej młodsza córka powiedziała do niej „mamo”. Była szczęśliwa z tego powodu. Przytuliła brunetkę.
- Wybaczysz mi? – zapytała dziewczyna
- Oczywiście, kochanie. Przecież jesteś moją córeczką.
- Nie chodzi mi o ciążę. Czy wybaczysz mi to, że tak Cię traktowałam?
- Jak mogłabym Ci nie wybaczyć? A teraz zbieraj się. Jedziemy na zakupy. – matka wstała i skierowała się w stronę drzwi. – No, zbieraj się! Trzeba przemeblować troszkę nasz domek.
********
- Paulina… - zaczął niepewnie piłkarz – Ja mam dziewczynę…
- Nie każę Ci się z nią rozstawać. Chciałabym, żebyś porozmawiał z Inez. Tylko tyle. A potem, zrobisz, jak będziesz uważał.
- Dobrze, Pu. To co? Idziemy na zakupy?
- Geri prosił, żeby mu coś kupić. Tylko, nie powiedział mi co…
- Ja wiem co. Chodź. – chłopak chwycił dziewczynę za rękę i wyciągnął z lokalu.
Szli obok siebie ulicami Londynu. Zrobili szybkie zakupy i poszli do domu piłkarza. I to był błąd…

poniedziałek, 14 stycznia 2013

8. Ojciec

Pocałowała chłopca na pożegnanie. Czekał ją ok. dwugodzinny lot do Londynu. Siostra z matką została w domu. Jej chłopak trenuje. Czuła się… samotna. Brakowało jej towarzystwa. Ale miała coś ważnego do zrobienia…
********
- Pa, kochanie. – powiedział mężczyzna, całując swoją dziewczynę w usta.
- No, cześć. Pamiętaj o kolacji dziś wieczorem.
- Obiecuję. – cmoknął ją w policzek i wyszedł „do pracy”
********
Na lotnisku miał na nią czekać ojciec. Ale najwyraźniej zapomniał. No cóż, nie widział jej piętnaście lat. Więc nic dziwnego.
Umiała dobrze porozumieć się po angielsku, więc kupiła bilet i pojechała autobusem do domu ojca. Bała się. Jak ojciec i jego… No właśnie, kto? Żona, dziewczyna? Jak oni ją przyjmą? Nie chciała z nimi mieszkać, ale nie miała wyboru. Załatwi, co ma załatwić i wraca do Barcelony, do swojego chłopaka i ciężarnej siostry.
Wysiadła z autobusu i przeszła prze ulicę. To tu, pod numerem 47 mieszkał jej ojciec. Cała kamienica była jego własnością. Trzeba przyznać, że ładny budynek. A z tego wynika, że ojciec musi być bogaty.
Wzięła głeboki oddech i zadzwoniła do drzwi. Dokładnie 35 sekund później, otworzyła je młoda dziewczyna. Mogła być w wieku jej młodszej siostry.
- Cześć. Jestem Paulina Fernandez Luzzo. Jest może Pedro Fernandez? – odruchowo zapytała po hiszpańsku szatynka, przyglądając się dziewczynie.
- Przepraszam, ale tu mówi się po angielsku. – powiedziała z pretensją dziewczyna w swoim ojczystym języku, patrząc na starszą jak na wariatkę.
Dziewczyna powtórzyła pytanie po angielsku.
Chwilę później, oczom szatynki ukazała się kobieta. Jak się potem okazało, narzeczona jej ojca. Fernandeza nie było w domu, ale kobieta poprosiła, aby studentka położyła rzeczy w korytarzu i poczekała na ojca.
Dziewczyna zrobiła, co jej polecono, usiadła na krześle w kuchni i zadzowniła do swojego chłopaka.
- Cześć Pu! – usłyszała w słuchawce znajomy, kochany głos.
- Hej, kochanie! Co słychać w Barcelonie?
- Bardzo tu pusto bez Ciebie.
- Domyślam się. – zaśmiała się dziewczyna i kontynuowała – Jestem w domu ojca. Nie ma go jeszcze, ale czekam. A potem jadę pozałatwiać parę rzeczy. Kupić Ci coś tutaj?
- Nie musisz. Chociaż… Weź Cesca na zakupy, on wie, co przywieźć z Londynu.
- Dobrze. – powiedziała dziewczyna i usłyszała trzask zamykanych drzwi. – Przepraszam, ale muszę kończyć, bo tata wrócił.
- Ok. Kocham Cię, kochanie moje. Papa.
- Pa. – dziewczyna cmoknęła do telefonu i rozłączyła się.
W kuchni pojawił się starszy, osiwiały mężczyzna. Na widok dziewczyny siedzącej na krześle, zamurowało go. Nie spodziewał się, że przyjedzie. Do ostatniej chwili, miał nadzieję, że córka się rozmyśli. Specjalnie, nie pojechał po nią na lotnisko, żeby się zakwaterowała w hotelu. Ale dziewczyna była mądrzejsza.
- Dzień dobry. – powiedział mężczyzna, wyciągając rękę w kierunku dziewczyny. Udawał, że jej nie poznaje. – W czym mogę pomóc?
- Cześć, tato. – odpowiedziała dziewczyna z przekąsem – Nazywam się Paulina Fernandez Luzzo i jestem Twoją Pierworodną.
- Witaj córeczko! – powiedział z „radością” i podszedł do córki, aby ją przytulić. – To Ty dzisiaj miałaś przyjechać? Myślałem, że 15.
- Dzisiaj jest piętnasty. – odpowiedziała, odsuwając się.
- Córciu, tatki nie przytulisz?
- Nie! Nie przytulę! Piętnaście lat miałeś mnie w d***e, a teraz nagle sobie o mnie przypomniałeś. Nie chcę takiego ojca. Wolałabym go nie mieć!
- Córeczko, wybacz mi!
- Jak? Jak mam wybaczyć to, że mnie zostawiłeś?
********
Dziewczynka zaczęła płakać. Słysząc szloch z podwórka, pani Bernabeu natychmiast pojawiła się obok przyjaciółki swojego syna i mocno ją pzrytuliła.
- Ciociu Mons? – zaczęła dziewczynka, patrząc na kobietę zapłakanymi oczkami.
- Tak, kochanie?
- Czy tatuś już mnie nie kocha?
- Paulinko. Tatuś Cię kocha. – powiedziała kobieta, patrząc na małą.
- Ale sobie poszedł z tamtą panią…
- W życiu człowieka jest taki czas, że nie wie, co robi. Ale to, że poszedł z tamtą panią, nie znaczy, że przestał Cię kochać…
********
- Ciotka Montserrat powiedziała, że nie przestałeś mnie kochać! I wiesz co?! Nie wierzę w to! Gdybyś mnie kochał, to byś o mnie pamiętał! Zadzwoniłbyś, przyjechał, wytłumaczył!
- Paulina! – wściekły mężczyzna, zaczął krzyczeć – Co Ty sobie myślisz, gówniaro!! Tak się do własnego tatusia zwracać!
- Tatusia? – zaśmiała się ironicznie dziewczyna – Śmiesz się nazywać „moim tatusiem”? Ty nigdy nim nie byłeś! Rozumiesz? NIGDY! Ojciec pamiętałby o własnym dziecku!
- Pamiętałem!
- Wiesz co? Nie chce mi się z Tobą tej dyskusji prowadzić! Wychodzę! Znajdę jakiś tani nocleg, a nie będę mieszkała z Tobą! I nie martw się! Moja noga tu nie postanie!
Rozzłoszczona dziewczyna wybiegła z kuchni, wzięła rzeczy z korytarza i wyszła z domu. Postanowiła skorzystać z chwili wściekłości i powiedzieć Fabregasowi, co o nim myśli. Bo, w normalnej sytuacji, nie umie się z nim kłócić.
Wsiadła do nadjeżdżającego autobusu. Akurat jechał pod stadion Arsenalu Londyn. I to dziewczynie bardzo pasowało.
Z niesamowitą szybkością wpadła na stadion. Mężczyźni trenujący na stadionie, zwrócili wzrok w kierunku korytarza, z którego wyłaniała się kobieca postać.
- FABREGAS! – wrzasnęła dziewczyna, z mordem w oczach. Chłopak obrócił się w strónę, z której usłyszał głos. I zbladł z przerażenia. – FABREGAS, CHODŹ TU! NATYCHMIAST!!!!
- Czczeeeśśććć, Paulinko. – wyszeptał piłkarz, nie chcąc narazić się dziewczynie.
- CO TY ODPI****LASZ, ZA PRZEPROSZENIEM??!! MYŚLISZ, ŻE CI KU*WA WOLNO TAK PRZYCHODZIĆ NA IMPREZY, UCHLAĆ SIĘ, A POTEM BZYKAĆ SIĘ Z NIELETNIMI?! – krzyczała po angielsku Hiszpanka i usiłowała zamordować ex-chłopaka wzrokiem.
- Pu, nie tutaj…
- CZEMU NIE TUTAJ?
- No, dobra. Przepraszam. Poniosło nas.
- W końcu jakieś logiczne wyjaśnienie…

niedziela, 13 stycznia 2013

7. "Jestem w ciąży."

// dwa miesiące później

Dziewczyna wyszła z domu. Na poboczu stało srebne AUDI, którym jeździł jej chłopak. Cieszyła się, że ją zawiezie. Ją i jej siostrę, która ostatnio zaczęła się nienajlepiej czuć.
Dojechali do budynku przychodni. Brunetka weszła do budynku, a para czekała na nią w samochodzie.
- Pu, kiedy jedziesz do tej Anglii? – zapytał chłopak, patrząc na przyjaciółkę.
- Jutro rano. Dlatego Inez poszła dziś do lekarza. Żeby wiedzieć, czy na pewno ze mną poleci. – powiedziała dziewczyna, całując swojego chłopca w usta.
- A jak nie poleci z Tobą? – pytał dalej, nie przestając całować szatynki.
- A co? Jesteś chętny?
- Nawet bardzo. – chłopak przytulił do siebie swoją dziewczynę.
Minęło parenaście minut. Gdy brutenka nie wracała, siostra postanowiła, że po nią pójdzie. A jej chłopak chciał iść razem z nią.
Weszli do gabinetu lekarskiego. Na leżance siedziała zapłakana brunetka. Siostra podbiegła do niej i objęła ramieniem.
- Co się stało? – zapytała przerażona dziewczyna.
- Pu… Ja Cię strasznie przepraszam. Nie chciałam… Znaczy, najpierw chciałam, ale teraz już nie chcę… Chcę to jakoś odwrócić… - brunetka płakała w bluzkę siostry.
- Ale CO SIĘ STAŁO, Inez.
- Paulinko, ja… Jestem w ciąży. Przepraszam. I nie krzycz na mnie. Przepraszam…
Wyszli z gabinetu i poszli w kierunku samochodu. W końcu szatynka wybuchła.
- Co Ty sobie myślałaś, hmm? No co?
- Przepraszam, Pu…
- Myślałam, że masz więcej w tej głowie, ale chyba alkohol pozrywał Ci połączenia między komórkami nerwowymi! Kto jest ojcem?!
- Pu, nie krzycz na nią. – poprosił Gerard, usiłując przytulić swoją dziewczynę.
- INEZ, KTO JEST OJCEM DZIECKA?!
- Cesc – prawie niesłyszalnie wyszeptała brunetka.
- Kto? Bo nie dosłyszałam.
- Twój ex chłopak, Cesc Fabregas! – wykrzyczała dziewczyna i rozpłakała się ponownie.
********
- Cescuś, kochanie… - dziewczyna zaczęła się łasić do swojego chłopaka.
- Tak? – zapytał, całując jej usta.
- Mam pomysł. Jak tylko nadejdzie sierpień, wyjedziemy na dłuugie wakacje.
- W porządku, Carla, ale nie wiem, czy nie będę wtedy trenował.
- Mam nadzieję, że nie. – powiedziała i wpiła się w usta piłkarza.
********
W milczeniu dojechali do domu panien Fernandez. Młodsza natychmiast pobiegła do pokoju. Arianne Luzzo, która ostatnio dziwnie często była w domu, popatrzyła na starszą z córek pytającym wzrokiem.
- Inez jest w ciąży. – powiedziała wściekła dziewczyna.
- Jak to? Jak to „w ciąży”?
- Normalnie.
- A kto jest ojcem dziecka?
- No, Fabregas, a kto?
- Niemożliwe.
- MOŻLIWE! – krzyknęła dziewczyna, siadła na kanapie i zaczęła płakać.
- Pu… - chłopak usiadł obok przyjaciółka i mocno ją do siebie przytulił.
- Geri, ona ma dziecko! Ma 15 lat! I to z moim Ex. Chociaż to ostatnie jest mało ważne. Mogła chociaż powiedzieć, że coś ich łączy. Mogła…
- Paulina, przestań! – piłkarz potrząsnął szatynką. – Co się stało, to się nie odstanie. Popełniła błąd i za niego zapłaci. A Twoją rolą jest wspieranie jej teraz.
- Dziękuję, Pique. – powiedziała i pocałowała swojego chłopaka.
- Nie ma za co. – odpowiedział chłopak i przytulił dziewczynę do siebie.

sobota, 12 stycznia 2013

6. "Zostań..."

Dotknęła jego twarzy. Był tak blisko. Potrzebowała go… Już miała go pocałować, gdy zobaczyła wchodzącą do salonu matkę.
- Mama? A co Ty robisz w domu tak wcześnie? – spytała szatynka, odsuwając się od przyjaciela.
- Skończyłam wcześniej. – powiedziała i wymusiła uśmiech.
- Co się stało, mamo? Przecież widzę, że coś jest nie tak.
- Och, kochanie… Gdyby to było takie proste…
- Pani Luzzo, proszę powiedzieć. – do rozmowy wtrącił się Gerard. – Mnie się chyba pani nie wstydzi?
Kobiety zaśmiały się. Gerard zawsze umiał poprawić im humor. Czasem w niekonwencjonalny sposób.
- Dzwonił Twój ojciec, Linko. – powiedziała kobieta, a przyjaciele popatrzyli na siebie.
- Co chciał? – zapytała sucho dziewczyna.
- Żebyście, razem z Inez odwiedziły go.
- Nie jadę. – odpowiedziała dziewczyna i wtuliła się w chłopaka. – Przez 15 lat byłam mu obojętna, a teraz, nagle, chce się ze mną spotkać? Mowy nie ma. Nigdzie nie jadę.
- Rozumiem Twoją decyzję Lin, ale radzę, żebyś jechała. Po pierwsze: on mieszka w Londynie. Po drugie: będziesz mogła odwiedzić Cesca. Po trzecie: wymusiłam, żebyście miały wolną rękę, czyli róbta, co chceta. Po czwarte: jedziecie w wakacje i tylko na tydzień.
- Nnoooo doooobraaaa… - jęknęła studentka – Zastanowię się.
- Dobra dziewczynka. -  powiedziała matka i pocałowala córkę w czoło.
- Proszę pani! – zaczął z oburzeniem Gerard. – Ją pani całuje, a mnie to co? Kto wyprowadzał Pu na spacery, jak była mała? Mi też się coś należy!
Luzzo zaśmiała się i pocałowała w czoło także obrońcę Blaugrany. Gdy kobieta poszła do kuchni, dziewczyna przytuliła się do przyjaciela.
- Nie chcę jechać bez Ciebie. – wyszeptała szatynka, patrząc piłkarzowi w oczy.
- Ja też nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Ale to tylko tydzień. Mojego ukochanego Cesca widzę tylko raz na parę mięsięcy.
- Gerardzie Pique, czy Ty mnie zdradzasz?
- Tak, kochanie. Z mężczyzną.
- Jak możesz! – dziewczyna zaczęła „płakać”.
Przez chwilę, zdezorientowany chłopak myślał, że jego przyjaciółka naprawdę płacze. A szatynka ukryła twarz w dłoniach i zaczęła się śmiać.
- Tak się nie robi. – powiedział niezadowolony chłopak – Myślałem, że serio płaczesz…
- Nie bój się. Z nim możesz mnie zdradzić – odpowiedziała dziewczyna i pocałowała przyjaciela.
********
- Zaprosiłem do nas moje córki.
Starszy mężczyzna w eleganckim garniturze usiadł naprzeciwko młodej kobiety. Byli parą 15 lat. Ale nie miał ochoty się z nią żenić. Nawet już jej nie kochał. Poprosił ją o rękę tylko po to, żeby nie odeszła. Potrzebował kogoś, kto się zajmie domem i jego nieślubnymi dziećmi. Miał je z nią, ale nie tylko. Uwielbiał kobiety, zwłaszcza przed trzydziestką. A jego „narzeczona” pomimo, iż wiedziała o zdradach nie sprzeciwiała się. Dzięki statusowi społecznemu, jaki dało jej narzeczeństwo z hiszpańskim ekonomistą, mogła sobie na wiele pozwolić.
- To dobrze. – powiedziała, patrząc na narzeczonego.
Miała 36 lat, a wyglądała na 45-latkę. Troska ją wykończyła. Przejmowała się wszystkim. Dziećmi, ukochanym. Kochała go, a jego dzieci były dla niej jak własne. Sama urodziła dwójkę. Pozostała czwórka była jego różnych kochanek. I wszyscy mieszkali w wielkim domu w centrum Londynu. Co jakiś czas sprowadzał sobie nową kobietę, z którą pobawił się miesiąc lub dwa i zostawiał ją. Dla innej. Nierzadko też korzystał z usług pań lekkich obyczajów.
- Mam nadzieję, że nie będą Ci robić problemów. Chciałem mieć je pod kontrolą, ale ich matka wymusiła, aby dziewczyny miały wolną rękę. – powiedział, całując kobietę w usta.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
********
- Muszę wracać. – powiedziała dziewczyna, pospiesznie zbierając swoje rzeczy z podłogi.
- Zostań… - poprosił chłopak, podchodząc do niej.
- Nie mogę, naprawdę. Ona mnie zabije, jak się dowie.
- Dobrze, idź. – pocałował ją i pozwolił wyjść.

piątek, 11 stycznia 2013

5. "Ja chyba też się zakochałam..."

- Gerard?
- Tak?
- Ja chyba też się zakochałam… - powiedziała dziewczyna i pocałowała przyjaciela.
Przyjaźnili się tyle lat. Nigdy nie myśleli o sobie jako o parze. Ten pocałunek zmienił wszystko. Poczuli się zupełnie inaczej. Młodzi, zakochani, nieprzewidywalni ludzie…
Dziewczyna popatrzyła chwilę na chłopaka i posmutniała.
- Co się stało, Pu? – spytał zmartwiony smutkiem przyjaciółki chłopak.
- Boję się.
- Czego?
- Nas. Ciebie i mnie.
- Ale czemu?
- Jesteś piłkarzem. Zna Cię cały świat. Nie chcę, aby to, co rodzi się między nami zostało zniszczone przez wścibskich paparazzich. 
- No, to nie dziwię się, że się boisz. – powiedział chłopak, przytulając przyjaciółkę.
- Będzie dobrze?
- Jasne, że tak. Obiecuję. I wiesz, jak zrobimy? Na razie nie będziemy nikomu mówić, że jesteśmy razem. Dla naszego dobra. Tylko Twoja siostra i Cesc będą wiedzieć.
- OK. Taki układ mi pasuje. – stwierdziła dziewczyna i pocałowała piłkarza.
W tej samej chwili, do salonu weszła siostra szatynki. Uśmiechnęła się, ale nie miała zamiaru przerywać pocałunku. Bo, po co? Niech się sobą nacieszą.                                   
Zależało jej na szczęściu siostry. Chciała, aby dziewczyna w końcu trafiła na kogoś, dla kogo ważne będzie jej wnętrze, a nie to, co widzą gołym okiem. Sama też chciała coś przeżyć. Coś niesamowitego. Zapadającego na zawsze w pamięć. Ale nie wiedziała, że aż tak bardzo to zapamięta.
Naskrobała siostrze kartkę, którą zostawiła na stole w kuchini i wyszła z domu.
********
- Cześć słońce – powiedział na widok dziewczyny – Siostra nie miała nic przeciwko Twojemu wyjściu?
- Powiedzmy, że… była zajęta, gdy wychodziłam.
- A wie, że przyszłaś się spotkać ze mną?
- Nie. – odpowiedziała dziewczyna – Napisałam jej, że idę do Nadine dowiedzieć się, co było dziś w szkole.
- Za ile musisz wracać? – zapytał chłopak, przytulając koleżankę do siebie.
- Godzinka? Dwie?
- Wystarczy. – stwierdził i pochylił się, aby pocałować dziewczynę w usta.
- Nie tutaj. – powiedziała i odsunęła się. – Bo się wyda.
- Jasne, kochanie. – odpowiedział i razem udali się w kierunku hotelu.
********
Odsunęła się i popatrzyła na twarz przyjaciela. Była szczęśliwa, nie potrzebowała niczego więcej. Tylko mieć Jego ciągle przy sobie…
********
Arianne Luzzo wróciła do domu po pracy. Pomimo swoich związków, normalnie pracowała. Wiedziała, że córki mają jej za złe postawę, jaką wykazuje. Zmieniała partnerów i dalej zmienia. Chce pokazać mężczyznom, jak to jest być porzuconym. Mści się na rodzaju męskim za to, że zostawił ją mąż. I bardzo tego żałuje, ale nie może przestać. Po prostu jest w niej coś, że jak zobaczy przystojnego mężczyznę, to musi uchronić jego następną dziewczynę przed porzuceniem takim, jakie ona przeszła.
Siedziała przy oknie i wypatrywała powrotu męża. Miał iść z małą pobawić się na placu zabaw, gdyż ona – z powodu ciąży – nie mogła tego zrobić. Paulinka zaczynała już marudzić.
- Linko, tatuś zaraz wróci i razem pójdziecie się bawić. Tylko wytrzymaj jeszcze troszkę. – mówiła córce, aby ją uspokoić.
Gdy „tatuś” długo nie przychodził, zadzwoniła do Montserrat Bernabeu, aby jej syn – Gerard – wyszedł z małą Paulinką. Kobieta nie miała nic przeciwko. Ta dwójka tak ślicznie razem wyglądała. Mons wiedziała, że między dziećmi coś będzie. Nie mogli bez siebie wytrzymać.
- Cześć Pu! – kobieta usłyszała w drzwiach dziecięcy głosik.
Ośmioletni Gerard był ulubieńcem pani Luzzo. Czasem z mamą Pique żartowały, że mogłyby zamienić się dziećmi i żadnej wielkiej różnicy by nie było. Dzieci widywały się codziennie u pańtwa Pique lub Fernandez. Byli jak rodzina. Montserrat i Arianne poznały się na studiach w Paryżu. Potem ich drogi się rozeszły. Dopiero, gdy starsza córka pani Luzzo miała dwa lata, kobieta postanowiła przeprowadzić się wraz z rodziną do Barcelony, gdzie miałaby przyjaciółkę zawsze przy sobie.
- Lin, Gerard pójdzie się z Tobą pobawić, bo tatuś jeszcze nie wrócił, dobrze?
- Dobrze mamo. – powiedziała dziewczynka, pocałowała mamę w policzek i wyszła, trzymając przyjaciela za rękę.
Dwie godziny później, dzieci wróciły z placu zabaw, a Pedro Fernandeza dalej nie było. Pojawił się parę minut po 20, gdy Montserrat Bernabeu i Arianne Luzzo jadły z dziećmi kolację w domu państwa Fernandez.
Nie przyszedł sam. Dobrze pamiętała twarz tej kobiety. Była śliczną, młodą blondynką, najprawdopodobniej Angielką. Na widok pani Luzzo przestraszyła się. Nie była świadoma tego, że jej ukochany (wtedy 36 letni mężczyzna) ma żonę. Rozpłakała się i zaczęła przepraszać. I wtedy Pedro podniósł ją z kolan, pocałował w usta i powiedział słowa, które pozostaną w głowie pisarki do końca życia: „Kochanie, nie przepraszaj jej. Teraz jestem z Tobą i jestem najszczęśliwszym facetem na świecie”. A potem skierował się z dziewczyną w kierunku drzwi. Na odchodne jeszcze rzucił: „Arianne, dom jest Twój”. I odszedł. I już nigdy nie wrócił…
Paulina podeszła do matki wpatrującej się w drzwi, w których zniknął ojciec. Widząc, że nic nie zdziała, wyszła na podwórko. A za nią jej nieodłączny przyjaciel.
- Gerard? – zapytała dziewczynka, chcąc sprawdzić jego obecność.
- Co, Pu?
- Ty jesteś duży, to mi powiesz. Czemu tatuś przyprowadził tamtą panią? I dlaczego ją pocałował, tak jak mamusię? I czemu wyszedł z domku i mnie nie przytulił?
- Nie wiem, mała.
- Czy tatuś już mnie nie kocha? – spytała, a chłopak po raz pierwszy nie umiał odpowiedzieć na zadane mu pytanie…

czwartek, 10 stycznia 2013

4. Trening

Punktualnie o 10, gracze klubu FC Barcelona razem z przyjaciółką, stawili się na stadionie. Widać po nich było efekt wczorajszej zabawy, jednak żadne z nich nie chciało się do tego przyznać. Tylko Carles Puyol, wielki nieobecny, był w dobrej formie.
- Cześć koledzy! – krzyknął na wejście, widząc resztę swojej drużyny.
- Ciszej Puyol, bo zamorduję. – usłyszał z ławki rezerwowych znajomy głosik
- O! Paulinka! Miło Cię widzieć! – chłopak nie spuszczał z tonu.
- Ucisz się. Bo nie ręczę za siebie.
- Paulisiu! Ale jak to?!
- Carls, przestań. – do rozmowy wtrącił się Pique. – Daj dzisiaj spokój.
- A czemuż to? Źle się czujecie? Nie wiem dlaczego, bo ja nie.
- Puyol, proszę. Powstrzymaj się. Byliśmy u  Pauli, ok? Bo nie miało być dzisiaj treningu, a Fabregas przyjechał, to stwierdziliśmy, że się trochę rozerwiemy.
- I macie karę. – powiedział Pep, który właśnie wszedł na murawę. – Paula, wstawaj i z chłopakami kółeczka robisz. Już!
- Ale, panie Guardiola… Proszę…
- Kółeczka. Teraz.
Podczas, gdy cała ( a raczej prawie cała) drużyna biegała, Carles Puyol siedział obok trenera i gorączkowo o czymś dyskutował. A potem wyszedł i już nie wrócił.
********
- Może już pójdę. Twoja siostra pewnie zaraz wparuje do pokoju i co wtedy?
- Nie martw się. Napisała mi SMS-a, że poszła na trening z chlopakami, więc pewnie będzie dopiero po południu. – powiedziała brunetka, całując chłopaka.
- No to mamy czas dla siebie. – odpowiedział chłopak i zaczął masować dziewczynę.
********
Gdy wszyscy wybiegali nakazane kółka, Guardiola zawołał ich do siebie.
- To za imprezę  panny Fernandez. Mówiłem Wam coś na temat picia.
- Ale, proszę pana. Oni nie mieli mieć dzisiaj treningu. A Cesc przyjechał i chcieliśmy go przywitać. Niech nam Pan wybaczy. I skąd Pan wiedział o imprezie?
- Mam swoje źródła, kochani. No, jesteście wolni.
- Przyszliśmy tylko biegać? – jęknął Alves
- Tak. Niestety. Do zobaczenia na treningu. – powiedział Pep i wyszedł.
- Czyli tyle? Ale bezsens. – powiedziała Paula i ruszyła w stronę wyjścia.
- Pu, czekaj! – krzyknął za nią Gerard – Odwiozę Cię.
- OK. – dziewczyna przystanęła na chwilę, aby przyjaciel ją dogonił.
Doszli razem do auta. Jak zwykle, otworzył przed nią drzwi. Dziewczyna wsiadła do samochodu i zerknęła na komórkę. Była 12, więc Fabregas pewnie już pojechał do hotelu, a młoda jest w szkole. Ma jakieś trzy godziny wolnego.
- Gerard, może zostaniesz na herbatę? – zapytała, gdy podjechali pod jej dom. Nie chciała siedzieć sama.
- A wiesz, chętnie. U Ciebie herbatka najlepsza. – uśmiechnął się i wysiadł z wozu, aby otworzyć dziewczynie drzwi.
Weszli razem do domu. W kuchni usiadł na krześle przy stole i obserwował krzątającą się dziewczynę. Wyglądała tak… inaczej. Zawsze postrzegał ją jako przyjaciółkę. U niej w domu robiło się najlepsze imprezy. Teraz wydała mu się taka dziewczęca. Tak zwyczajna. Była tak, jak wtedy, gdy chodzili do szkoły. Grzeczna, spokojna, kochana. „Czyżbym się w niej zakochał?” pomyślał Gerard.
Dziewczyna postawiła dwie herbaty na stole i przyjrzała się zamyślonemu przyjacielowi. Był dla niej jak brat. A jednak było w nim „coś”. „Coś”, co sprawiało, że był niesamowity. Wręcz idealny.
Oboje, z zamyślenia zostali wyrwani przez chrząknięcie. Męskie.
- Cesc? A co Ty tu robisz?
- Dopiero wstałem. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że spałem w Twoim pokoju.
- Nie, skądże. Moja siostra jest w szkole?
- Wydaje mi się, że jeszcze śpi. Zaniosłem ją dzisiaj w nocy, bardzo pijaną, do łóżka i jak teraz zerkałem to spała.
- Aha. OK.
- No, to zbieram się do hotelu.
- Mam nadzieję, że jeszcze do nas wpadniesz.
- Oczywiście, Pu. – pocałował przyjaciółkę w policzek i wyszedł.
Dziewczyna zaprowadziła drugiego przyjaciela do salonu i usiadła na kanapie. Ani się obejrzała, jak przyjaciel siedział obok niej i dotykał dłonią jej policzka. Nachylił się nad przyjaciółką i delikatnie musnął wargami jej usta.
Zszokowana dziewczyna patrzyła z przerażeniem na chłopaka. Ale tylko początkowo, bo już chwilę później dała się w to wciągnąć. Całowała przyjaciela i nic na świecie się nie liczyło. Pierwszy raz w życiu się tak czuła. Teraz był ważny tylko on. I nikt i nic innego.
^^^^^^^^^^^^
O tak. Tego mu było trzeba. Całował swoją najlepszą przyjaciółkę i było mu tak dobrze. Nie pragnął niczego innego. Tylko poczuć smak jej ust. Poczuć z bliska zapach jej włosów. Być tak blisko niej.
Przytulił ją mocno do siebie.
- Wiesz co, Pu?
- Co?
- Chyba się zakochałem…

środa, 9 stycznia 2013

3. Impreza

Impreza rozkręciła się w najlepsze. Wszyscy już dobrze podpici, tańczyli w salonie.
- Zdrowie naszego gościa, Cesca! – powiedziała Paula, której bąbelki uderzyły do głowy.
- Zdrowie! – krzyknęła reszta i pochłonęła zawartość swoich kieliszków.
- Bawimy się!
Wszyscy imprezowali i korzystali z gościnności koleżanki. Jej matki nigdy nie było, więc szaleństwo było tam na porządku dziennym. O drugiej w nocy było już po wszystkim, bo ludzie byli tak nawaleni, że nie mogli ustać. I właśnie wtedy rozległ się dźwięk telefonów wszystkich graczy FC Barcelona.
- Chlopaki… Zamołduje Wasss… - wybełkotała szatynka.
- O nie… - jęknął Valdes, usiłując podnieść się z podłogi.
- Co? – zapytała dziewczyna, a razem z nią inni goście.
- Puyol napisał, że jutro punktualnie o 9 mamy być na Camp Nou… Trening…
- Jak jutro, to spoko – powiedział Messi i położył się na podłodze.
- Która godzina?
- Druga.
- No to pomyłka. Dzisiaj chce nas widzieć…
- Nie! – jęknęli zawodnicy Barcy i zaczęli szukać dla siebie wygodnych miejsc do spania.
********
- O tak… Kotku, byłaś cudowna… - mówił chłopak, przytulając brunetkę do siebie.
- Tylko nic nie mów mojej siostrze, dobrze? Bo będzie zła.
- Nie powiem. – obiecał chłopak i pocałował dziewczynę w usta.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się i kontynuowała. -  Dobrze, że poszliśmy do mojego pokoju. Tam byłoby niewygodnie.
- Racja – zaśmiał się chłopak – A Twoja siostra nie będzie nas szukać?
- Ona? Jest teraz tak pijana, że pewnie już śpi.
- A Ty nie pijesz?
- Piję. Jakbym nie piła, to teraz bym tu z Tobą nie była. – powiedziała i przytuliła się mocno do towarzysza.
******** Parę godzin później ********
- Paula… Obudź się… Puuu… Wstawaj! – Gerard próbował obudzić przyjaciółkę
- Pique… - dziewczyna z niechęcią otworzyła oczy – Nie drzyj twarzy… O co chodzi?
- Zadzwonisz do Pepa, że się dziś nie pojawimy? – do rozmowy wtrącił się Victor.
- A niby czemu? – spytała szatynka z ironicznym uśmieszkiem.
- Nie mów, że Ty czujesz się lepiej – swoje trzy grosze musiał wtrącić także Messi.
- Nie mówię. Też mnie łeb nap… Znaczy się boli.
- To zadzwonisz?? – zapytali piłkarze ze łzami w oczach. – Prosimy…
- No, dobra. Spróbuje Wam coś załatwić. Tylko dajcie mi numer.
Piłkarze się nie wahali i parę minut później, dziewczyna dzwoniła do ich trenera.
- Halo? – usłyszała w słuchawce męski głos.
- Czy pan Josep Guardiola? – zapytała, pilnując, aby nie było słychać jej skacowanego głosu.
- Przy telefonie. W czym mogę pomóc? I z kim rozmawiam?
- Tu Paulina Fernandez.
- A… Paula, witam Cię.
- Dzień dobry.
- W czymś Ci pomóc, drogie dziecko?
- Jest taka sprawa. Piszę pracę z socjologii na temat „Zachowania ludzi w kontakcie z innymi”. I wykorzystałam do tego pana podopiecznych. I są trochę zmęczeni.
- Skoro tak… - Guardiola zamilkł na chwilę, po czym dokończył – Niech o 10 stawią się na Camp Nou. Dam im jeszcze trochę pospać. Dziękuję z informację, Paulinko.
- Nie szkodzi, panie Guardiola.
- Chciałbym, abyś Ty się zjawiła razem z nimi. Zaszczyć nas swoją obecnością.
- Oczywiście. Do widzenia.
- Do zobaczenia.
Paula rozłączyła się i spojrzała na piłkarzy.
- O 10 na Camp Nou. Niestety. Nie dało się inaczej. A ja z Wami. – wyszeptała dziewczyna idąc do kuchni. – Chodźcie po jakąś Aspirynę na ból głowy… Musimy przeżyć ten trening…