Dziewczyna w czarnej sukience szła pod rękę z dwoma mężczyznami. Przed nimi, na wózku jechała matka dziewczyny. Pogrzeb się skończył. Mała Inez odeszła na zawsze…
Usiedli przy stole w kuchni. Paulina, Gerard, Cesc, Arianne Luzzo. A obok nich, w łóżeczku spał Gaspar. Nikt się nie odzywał. Ciszę przerawo dopiero pytanie panienki Fernandez.
- Cesc? Co masz zamiar zrobić z dzieckiem?
- Zamierzałem się tu przeprowadzić, ale skoro Inez już nie ma, to chyba zostanę w Londynie. Pu, nie uznaj mnie za tchórza, ale wolałbym, żeby dziecko zostało w Barcelonie. Tu będzie miało kogoś, kto się dobrze nim zajmie. Nieprawdaż, pani Luzzo?
- Rozumiem Cię, Cesc. – powiedziała matka dziewczyny – Ale to nie wypali. Dziecko musi mieć chociaż jedno z rodziców.
- Czyli muszę wrócić do Barcelony?
- Dobrze by było. Chyba, że znajdziesz kogoś, kto zajmie się Twoim dzieckiem w Londynie.
- Czyli wracam do Hiszpanii. – powiedział po namyśle „Kanonier” i pogłaskał po główce swojego synka…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz