Nazajutrz rano, dziewczynę obudziło natarczywe dzwonienie dzwonka u drzwi. Zeszła na parter i w wizjerze ujrzała roześmianą twarz swojego przyjaciela.
- Gerard! – warknęła dziewczyna, otwierając drzwi.
- Hej Paula! – chłopak cmoknął przyjaciółkę w policzek.
- Wcześniej się nie dało? – zapytała z ironią, wpuszczając kolegę do środka.
- No… Chciałem przyjechać 20 minut wcześniej, ale stwierdziłem, że wystarczy Ci kwadrans na ubranie się. Bo jedziemy na lotnisko.
Dziewczyna pobiegła do pokoju. Nie wiedziała, co a siebie włożyć. Przegrzebała całą szafę w poszukiwaniu czegoś stosownego, jednak nic nie znalazła.
Chłopaka nie widziała bardzo długo. Czasem do siebie dzwonili, lecz widywali się raz na parę miesięcy, gdy przyjeżdżał do Barcelony.
W końcu, zdecydowała się na krótką tunikę, legginsy i buciki na obcasach. Była miłośniczką tego rodzaju butów i rzadko kiedy chodziła w płaskich; wtedy wolała chodzić boso.
Pokazała się przyjacielowi. Ubiór skwitował krótkim gwizdnięciem w jej kierunku.
Wyszli z domu. Otworzył przed dziewczyną drzwi swojego samochodu. Był dżentelmenem wbrew pozorom. Pomimo swojego charakteru, umiał dostosować się do sytuacji…
********
Wyszedł na halę, w której miał czekać na niego przyjaciel. Cicha nadzieja zakiełkowała w jego głowie; że będzie tu jego była dziewczyna. Po rozstaniu zostali przyjaciółmi, jednak chłopak dalej coś do niej czuł.
Zobaczył postać kumpla. Nie przyjechała lub Geri w ogóle nie powiedział jej o jego przylocie…
********
Gdy Cesc witał się z Gerardem, zza pleców drugiego wyskoczyła szatynka. Fabregas ucieszył się, jak nigdy dotąd. Parę lat temu byli parą, ale zerwali z powodu dzielącej ich odległości.
- No, Cesc, miło Cię widzieć! – powiedziała dziewczyna, będąc w ramionach chłopaka.
- Ciebie też. – ucałował ją w policzek. – Urosłaś, mała!
- Tylko nie mała! – zapiszczała dziewczyna i odepchnęła chłopaka.
- Dzieciaki, spokój! – do akcji wkroczył Pique – Jak Wy się zachowujecie?! Jesteście w miejscu publicznym! Francesc, bierz walizki i do wozu! Natychmiast!
Dziewczyna zaczęła się śmiać i poszła za przyjaciółmi.
- Cescuś… - zaczęła szatynka, odwracając głowę w stronę siedzącego na tylnim siedzeniu piłkarza. – Wiesz, co będzie dziś wieczorem? – zapytała, ruszając brwiami w charakterystyczny sposób.
- Nie! – wykrzyknął kapitan „Kanonierów” – Pu, proszę… Chciałem odpocząć. Geri, ratuj! Powiedz jej coś!
- Coś. – powiedział obrońca Barcelony w stronę dziewczyny i zaczął się śmiać.
- Sorki, kochanie. On Ci nic nie pomoże. Widzę Cię o dwudziestej u mnie w domu. Pique, Ty masz być godzinę wcześniej. Pa, chłopaki! – szatynka pocałowała policzki chłopców i wysiadła z samochodu.
Chciała zabrać siostrę prosto ze szkoły na zakupy na imprezę. Najpierw jednak, musiała pożyczyć od matki auto, bo dwie dziewczyny idące ulicą z zapasem alkoholu, to byłby widok zapadający w pamięć. A na to nie mogła sobie pozwolić studentka socjalizacji, szukająca pracy. Nie mówiąc o jej siostrze, która ma dopiero 15 lat.
Dziewczyna miała szczęście, gdyż matka nie dość, że była w domu, to jeszcze bez słowa pożyczyła szatynce samochód. 20 – latka natychmiast pojechała pod szkołę, w której uczyła się młodsza siostra. Nie miała dzisiaj dużo lekcji, na dodatek zerwała się z 3 ostatnich. Wsiadła do samochodu siostry i razem pojechały do hipermarketu.
O 18, w progi domu panien Fernandez, zawitał Gerard Pique. Chłopak miał pomóc w przygotowaniu imprezy.
- Mam nadzieję, że cała „Duma Katalonii” pojawi się na dzisiejszej imprezie. – powiedziała dziewczyna, wpuszczając przyjaciela do środka.
- Dla Ciebie każdy przyjdzie, bo imprezy z Twoim udziałem są najlepsze.
Punktualnie o 20 pojawił się pierwszy, a zarazem najważniejszy gość – Francesc Farbegas Soler…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz