Dziewczyna w ślicznej białej sukni szła do ołtarza, prowadzona przez swojego przyjaciela. To był jej dzień. Dzisiaj miała poślubić osobę, którą kochała i na której jej najbardziej zależało. Była pewna tego uczucia, jak nigdy dotąd. Wiedziała, że to ten jedyny.
Stał przy ołtarzu i czekał na nią. Czekał na miłość swojego życia. Ich wspólny przyjaciel prowadził ją do ołtarza. Przecież ojca nie mogła poprosić. Zresztą, zaproszenia na wesele i tak odmówił.
Wymówili słowa przysięgi małżeńskiej patrząc sobie w oczy. Nałożyli obrączkę na palec partnera i rozpłakali się. Oboje. Były to łzy szczęścia.
Na weselu była rodzina pani i pana młodego oraz oczywiście przyjaciele – czyli cała ekipa FC Barcelona. Łącznie z trenerem. Wszyscy świetnie się bawili.
W pewnej chwili, pan młody zauważył, że jego żony nigdzie nie ma. Wyszedł na podwórko i zobaczył swoją ukochaną, opierającą się o barierkę i wpatrującą w księżyc. Podszedł do niej od tyłu i objął w talii.
- Jak się czujesz, moja żono? – zapytał, całując ją w policzek.
- Świetnie. – odpowiedziała dziewczyna, nieco bez przekonania.
- Co się stało? – spytał zmartwiony piłkarz. Zależało mu na szczęściu żony.
- Inez nie ma z nami już dwa lata.
- Wiem, kochanie. Ale ona się cieszy, że my jesteśmy szczęśliwi.
- Bardzo mi jej brakuje. – powiedziała szatynka odwracając się twarzą w stronę chłopaka. W jej oczach zobaczył łzy. Przytulił ją mocno do siebie.
- Mnie też. Gasparkowi także. I Cescowi. Wszystkim nam. Tęsknimy za nią…
- Kocham Cię, Geri.
- Kocham Cię Pu… - powiedział i pocałował dziewczynę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz