Dotknęła jego twarzy. Był tak blisko. Potrzebowała go… Już miała go pocałować, gdy zobaczyła wchodzącą do salonu matkę.
- Mama? A co Ty robisz w domu tak wcześnie? – spytała szatynka, odsuwając się od przyjaciela.
- Skończyłam wcześniej. – powiedziała i wymusiła uśmiech.
- Co się stało, mamo? Przecież widzę, że coś jest nie tak.
- Och, kochanie… Gdyby to było takie proste…
- Pani Luzzo, proszę powiedzieć. – do rozmowy wtrącił się Gerard. – Mnie się chyba pani nie wstydzi?
Kobiety zaśmiały się. Gerard zawsze umiał poprawić im humor. Czasem w niekonwencjonalny sposób.
- Dzwonił Twój ojciec, Linko. – powiedziała kobieta, a przyjaciele popatrzyli na siebie.
- Co chciał? – zapytała sucho dziewczyna.
- Żebyście, razem z Inez odwiedziły go.
- Nie jadę. – odpowiedziała dziewczyna i wtuliła się w chłopaka. – Przez 15 lat byłam mu obojętna, a teraz, nagle, chce się ze mną spotkać? Mowy nie ma. Nigdzie nie jadę.
- Rozumiem Twoją decyzję Lin, ale radzę, żebyś jechała. Po pierwsze: on mieszka w Londynie. Po drugie: będziesz mogła odwiedzić Cesca. Po trzecie: wymusiłam, żebyście miały wolną rękę, czyli róbta, co chceta. Po czwarte: jedziecie w wakacje i tylko na tydzień.
- Nnoooo doooobraaaa… - jęknęła studentka – Zastanowię się.
- Dobra dziewczynka. - powiedziała matka i pocałowala córkę w czoło.
- Proszę pani! – zaczął z oburzeniem Gerard. – Ją pani całuje, a mnie to co? Kto wyprowadzał Pu na spacery, jak była mała? Mi też się coś należy!
Luzzo zaśmiała się i pocałowała w czoło także obrońcę Blaugrany. Gdy kobieta poszła do kuchni, dziewczyna przytuliła się do przyjaciela.
- Nie chcę jechać bez Ciebie. – wyszeptała szatynka, patrząc piłkarzowi w oczy.
- Ja też nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Ale to tylko tydzień. Mojego ukochanego Cesca widzę tylko raz na parę mięsięcy.
- Gerardzie Pique, czy Ty mnie zdradzasz?
- Tak, kochanie. Z mężczyzną.
- Jak możesz! – dziewczyna zaczęła „płakać”.
Przez chwilę, zdezorientowany chłopak myślał, że jego przyjaciółka naprawdę płacze. A szatynka ukryła twarz w dłoniach i zaczęła się śmiać.
- Tak się nie robi. – powiedział niezadowolony chłopak – Myślałem, że serio płaczesz…
- Nie bój się. Z nim możesz mnie zdradzić – odpowiedziała dziewczyna i pocałowała przyjaciela.
********
- Zaprosiłem do nas moje córki.
Starszy mężczyzna w eleganckim garniturze usiadł naprzeciwko młodej kobiety. Byli parą 15 lat. Ale nie miał ochoty się z nią żenić. Nawet już jej nie kochał. Poprosił ją o rękę tylko po to, żeby nie odeszła. Potrzebował kogoś, kto się zajmie domem i jego nieślubnymi dziećmi. Miał je z nią, ale nie tylko. Uwielbiał kobiety, zwłaszcza przed trzydziestką. A jego „narzeczona” pomimo, iż wiedziała o zdradach nie sprzeciwiała się. Dzięki statusowi społecznemu, jaki dało jej narzeczeństwo z hiszpańskim ekonomistą, mogła sobie na wiele pozwolić.
- To dobrze. – powiedziała, patrząc na narzeczonego.
Miała 36 lat, a wyglądała na 45-latkę. Troska ją wykończyła. Przejmowała się wszystkim. Dziećmi, ukochanym. Kochała go, a jego dzieci były dla niej jak własne. Sama urodziła dwójkę. Pozostała czwórka była jego różnych kochanek. I wszyscy mieszkali w wielkim domu w centrum Londynu. Co jakiś czas sprowadzał sobie nową kobietę, z którą pobawił się miesiąc lub dwa i zostawiał ją. Dla innej. Nierzadko też korzystał z usług pań lekkich obyczajów.
- Mam nadzieję, że nie będą Ci robić problemów. Chciałem mieć je pod kontrolą, ale ich matka wymusiła, aby dziewczyny miały wolną rękę. – powiedział, całując kobietę w usta.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
********
- Muszę wracać. – powiedziała dziewczyna, pospiesznie zbierając swoje rzeczy z podłogi.
- Zostań… - poprosił chłopak, podchodząc do niej.
- Nie mogę, naprawdę. Ona mnie zabije, jak się dowie.
- Dobrze, idź. – pocałował ją i pozwolił wyjść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz