Pocałowała chłopca na pożegnanie. Czekał ją ok. dwugodzinny lot do Londynu. Siostra z matką została w domu. Jej chłopak trenuje. Czuła się… samotna. Brakowało jej towarzystwa. Ale miała coś ważnego do zrobienia…
********
- Pa, kochanie. – powiedział mężczyzna, całując swoją dziewczynę w usta.
- No, cześć. Pamiętaj o kolacji dziś wieczorem.
- Obiecuję. – cmoknął ją w policzek i wyszedł „do pracy”
********
Na lotnisku miał na nią czekać ojciec. Ale najwyraźniej zapomniał. No cóż, nie widział jej piętnaście lat. Więc nic dziwnego.
Umiała dobrze porozumieć się po angielsku, więc kupiła bilet i pojechała autobusem do domu ojca. Bała się. Jak ojciec i jego… No właśnie, kto? Żona, dziewczyna? Jak oni ją przyjmą? Nie chciała z nimi mieszkać, ale nie miała wyboru. Załatwi, co ma załatwić i wraca do Barcelony, do swojego chłopaka i ciężarnej siostry.
Wysiadła z autobusu i przeszła prze ulicę. To tu, pod numerem 47 mieszkał jej ojciec. Cała kamienica była jego własnością. Trzeba przyznać, że ładny budynek. A z tego wynika, że ojciec musi być bogaty.
Wzięła głeboki oddech i zadzwoniła do drzwi. Dokładnie 35 sekund później, otworzyła je młoda dziewczyna. Mogła być w wieku jej młodszej siostry.
- Cześć. Jestem Paulina Fernandez Luzzo. Jest może Pedro Fernandez? – odruchowo zapytała po hiszpańsku szatynka, przyglądając się dziewczynie.
- Przepraszam, ale tu mówi się po angielsku. – powiedziała z pretensją dziewczyna w swoim ojczystym języku, patrząc na starszą jak na wariatkę.
Dziewczyna powtórzyła pytanie po angielsku.
Chwilę później, oczom szatynki ukazała się kobieta. Jak się potem okazało, narzeczona jej ojca. Fernandeza nie było w domu, ale kobieta poprosiła, aby studentka położyła rzeczy w korytarzu i poczekała na ojca.
Dziewczyna zrobiła, co jej polecono, usiadła na krześle w kuchni i zadzowniła do swojego chłopaka.
- Cześć Pu! – usłyszała w słuchawce znajomy, kochany głos.
- Hej, kochanie! Co słychać w Barcelonie?
- Bardzo tu pusto bez Ciebie.
- Domyślam się. – zaśmiała się dziewczyna i kontynuowała – Jestem w domu ojca. Nie ma go jeszcze, ale czekam. A potem jadę pozałatwiać parę rzeczy. Kupić Ci coś tutaj?
- Nie musisz. Chociaż… Weź Cesca na zakupy, on wie, co przywieźć z Londynu.
- Dobrze. – powiedziała dziewczyna i usłyszała trzask zamykanych drzwi. – Przepraszam, ale muszę kończyć, bo tata wrócił.
- Ok. Kocham Cię, kochanie moje. Papa.
- Pa. – dziewczyna cmoknęła do telefonu i rozłączyła się.
W kuchni pojawił się starszy, osiwiały mężczyzna. Na widok dziewczyny siedzącej na krześle, zamurowało go. Nie spodziewał się, że przyjedzie. Do ostatniej chwili, miał nadzieję, że córka się rozmyśli. Specjalnie, nie pojechał po nią na lotnisko, żeby się zakwaterowała w hotelu. Ale dziewczyna była mądrzejsza.
- Dzień dobry. – powiedział mężczyzna, wyciągając rękę w kierunku dziewczyny. Udawał, że jej nie poznaje. – W czym mogę pomóc?
- Cześć, tato. – odpowiedziała dziewczyna z przekąsem – Nazywam się Paulina Fernandez Luzzo i jestem Twoją Pierworodną.
- Witaj córeczko! – powiedział z „radością” i podszedł do córki, aby ją przytulić. – To Ty dzisiaj miałaś przyjechać? Myślałem, że 15.
- Dzisiaj jest piętnasty. – odpowiedziała, odsuwając się.
- Córciu, tatki nie przytulisz?
- Nie! Nie przytulę! Piętnaście lat miałeś mnie w d***e, a teraz nagle sobie o mnie przypomniałeś. Nie chcę takiego ojca. Wolałabym go nie mieć!
- Córeczko, wybacz mi!
- Jak? Jak mam wybaczyć to, że mnie zostawiłeś?
********
Dziewczynka zaczęła płakać. Słysząc szloch z podwórka, pani Bernabeu natychmiast pojawiła się obok przyjaciółki swojego syna i mocno ją pzrytuliła.
- Ciociu Mons? – zaczęła dziewczynka, patrząc na kobietę zapłakanymi oczkami.
- Tak, kochanie?
- Czy tatuś już mnie nie kocha?
- Paulinko. Tatuś Cię kocha. – powiedziała kobieta, patrząc na małą.
- Ale sobie poszedł z tamtą panią…
- W życiu człowieka jest taki czas, że nie wie, co robi. Ale to, że poszedł z tamtą panią, nie znaczy, że przestał Cię kochać…
********
- Ciotka Montserrat powiedziała, że nie przestałeś mnie kochać! I wiesz co?! Nie wierzę w to! Gdybyś mnie kochał, to byś o mnie pamiętał! Zadzwoniłbyś, przyjechał, wytłumaczył!
- Paulina! – wściekły mężczyzna, zaczął krzyczeć – Co Ty sobie myślisz, gówniaro!! Tak się do własnego tatusia zwracać!
- Tatusia? – zaśmiała się ironicznie dziewczyna – Śmiesz się nazywać „moim tatusiem”? Ty nigdy nim nie byłeś! Rozumiesz? NIGDY! Ojciec pamiętałby o własnym dziecku!
- Pamiętałem!
- Wiesz co? Nie chce mi się z Tobą tej dyskusji prowadzić! Wychodzę! Znajdę jakiś tani nocleg, a nie będę mieszkała z Tobą! I nie martw się! Moja noga tu nie postanie!
Rozzłoszczona dziewczyna wybiegła z kuchni, wzięła rzeczy z korytarza i wyszła z domu. Postanowiła skorzystać z chwili wściekłości i powiedzieć Fabregasowi, co o nim myśli. Bo, w normalnej sytuacji, nie umie się z nim kłócić.
Wsiadła do nadjeżdżającego autobusu. Akurat jechał pod stadion Arsenalu Londyn. I to dziewczynie bardzo pasowało.
Z niesamowitą szybkością wpadła na stadion. Mężczyźni trenujący na stadionie, zwrócili wzrok w kierunku korytarza, z którego wyłaniała się kobieca postać.
- FABREGAS! – wrzasnęła dziewczyna, z mordem w oczach. Chłopak obrócił się w strónę, z której usłyszał głos. I zbladł z przerażenia. – FABREGAS, CHODŹ TU! NATYCHMIAST!!!!
- Czczeeeśśććć, Paulinko. – wyszeptał piłkarz, nie chcąc narazić się dziewczynie.
- CO TY ODPI****LASZ, ZA PRZEPROSZENIEM??!! MYŚLISZ, ŻE CI KU*WA WOLNO TAK PRZYCHODZIĆ NA IMPREZY, UCHLAĆ SIĘ, A POTEM BZYKAĆ SIĘ Z NIELETNIMI?! – krzyczała po angielsku Hiszpanka i usiłowała zamordować ex-chłopaka wzrokiem.
- Pu, nie tutaj…
- CZEMU NIE TUTAJ?
- No, dobra. Przepraszam. Poniosło nas.
- W końcu jakieś logiczne wyjaśnienie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz